piątek, 4 lutego 2011

ARCHEOLOGIA FOTOGRAFII

Jako panaceum na rozterki zadygitalizowanej teraźniejszości?

Klasycznie szukając oddechu w sieci, błądzę po blogach, portalach, stronach.  Kompas prowadzi w dziwne miejsca i odkrywam fotografie, które w swej estetyce zachwycały mnie w czasie studiów i które mój zdygitalizowany umysł zachował gdzieś głęboko w pamięci. I wracają, drążą, przypominają, o Dżizas jak boli a jednocześnie napełnia taką siłą, że unosi mnie kilka metrów nad ziemią.

Franz Roh

Franz Roh

Franz Roh

Franz Roh
Znowu euforia zalewa mnie gdy patrze na Man Rey’a, odkrywam Franza Roh’a, przypominam sobie o Jaroslavie Rössler, El Lissitzky czy Aleksandrze Rodczenko, wspomnę również Kertesza.
Tyle emocji i tak pozytywnych, wzbiera to we mnie EKSPLODUJE!!! I po mim, że to już odległa historia kręcą mnie te obrazy z taką samą mocą jak kiedyś.

Jaroslav Rössler

Jaroslav Rössler

Jaroslav Rössler

Jaroslav Rössler

Jaroslav Rössler
Wszyscy wymienieni byli artystami o zupełnie inne estetyce, odmieńcami którzy w swoich czasach tworzyli awangardę. Jaki jest współczesny artysta, jaka jest jego sztuka. Zastanawiam się jak to się zmieniło przez te wszystkie lata do dziś. Czy artysta dzisiejszego dnia to szokujący performer epatujący nagością, fekalnością, brutalnością? Czy fotograf mody to artysta? Pewnie tak gdy patrze na fotografie Paolo Roversi czy Petera Lindberga .


El Lissitzky

El Lissitzky

El Lissitzky

El Lissitzky - autoportret
Zatem dziś rozważam granice, które się zacierają i przesuwają. I widzę w jaką wielką dziure wpadałem jak bardzo goniłem za ideałem, który jest taki powierzchowny. Jak pięknie zapakowany w złoty papierek miętowo-eukaliptusowy wykręcający wnętrzności cukierek (przepraszam wszystkich zajadających się eukaliptusem i miętą, żadne inne porównanie nie przychodzi mi na myśl no może łapiący się w pułapkę ślicznego transwestyty zadeklarowany heteryk lovelas).
Ideał technologiczny zapisany w pikselu i wywołany w Photoshopie.

Aleksander Rodczenko
Na szczęście znalazłem przyjemność w wielkim formacie i tego się trzymam i wszystkim cyfrowym frustratom z serca polecam.

wtorek, 1 lutego 2011

Vivian Maier

Znienacka spadają na mnie niesamowite historie, jak odpowiedzi na rozterki.
Vivian Maier jest taka historia, i znakiem który daje mi absolut. Jestem przekonany, że moje poszukiwania przez wiele lat szły w złym kierunku. Bo oto okazuje się, że można całe życie kochać coś co się robi i robić coś innego nawet bez uczucia. Albo robić kilka rzeczy z takim samym zamiłowaniem i uczuciem, bez wewnętrznych konfliktów. Bo przecież celem nie jest droga. Hm zamyśliłem się, taki mam refleksyjny okres.

Poznajcie fotografie niani, która przez całe życie dokumentowała otaczający ją świat ze wszystkimi jego aspektami i zmianami. Fotografowała jak sądzę dla siebie i z potrzeby i z serca i z radością. Robiła to dobrze i bez złych ambicji, bez potrzeby uznania i łechtania ego.

I jak podają źródła większość z jej zdjęć ujrzała światło dzienne już po śmierci niani.
Zatem fotografujmy z wewnątrz, nawet nie wiem czy dla siebie?



















Więcej o Vivian Maier