piątek, 24 grudnia 2010

Porządki

Kończę rok z postanowieniem uporządkowania segregatorów z negatywami oraz pudeł ze zdjęciami. Chodzi mi to po głowie przez cały rok i myślę, że trochę blokuje działania.
Mam nadzieję tym samym podsumować to co dotychczas, odświeżyć wspomnienia i bez obciążeń ruszyć dalej.

Zatem niech się zacznie, zaczynam od zdjęcia, które jest dla mnie bardzo ważne, "ono" rozpoczęło eksperymenty z polaroidem. To portret kolegi, którego nie widziałem wiele lat. A dzięki niemu dotknąłem świata mody, był to malutki dotyk ale jego wspomnienie jest we mnie dość intensywne do dziś.







wtorek, 21 grudnia 2010

Zlepek na koniec dnia

Dość intensywny dzień, kończy sie mimo wszystko miłym akcentem, wieczorem spędzonym z kobietą mojego życia w atmosferze klubowej imprezy. Premiera kalendarza produkcji Baldiego.

A na koniec dnia pełnego przemyśleń, zlepek ; ) oto i on


w drodze z początku do końca
wychodzę z szarości
bez koloru, czerni i bieli
gdzie jestem?...

wtorek, 30 listopada 2010

Poranne haiku...

Od jakiegoś czasu, niedawno całkiem zainteresowały mnie japońskie krótkie formy poezji HAIKU.
Odnajduje w nich cechy wspólne do postrzegania świata w skrócie lub jak kto woli uproszczeniu. Tematy mogą być postrzegane identycznie jak fotografie z tą oczywiście różnicą, że do ich zapisania potrzebny jest atrament nie srebro czy inne światłoczułe alchemia.
Hm, odpowiada mi ten brak poetyckiego rozbuchania, liczenia zgłosek, sylab wersów, rymów etc… .
Może jestem leniwy, w każdym razie na pewno lubię pomyśleć co poeta miał na myśli, haiku pozwala mi na to, ba nawet mogę czasem napisać parę zlepków, jak np. te:
Ziemia
Matka ojców
chowa ich…
(to pierwszy zlepek, który popełniłem jego pierwszą część bardzo dawno, podczas pamiętnej sesji z Zorinem, hehe Karolem – pamiętasz stary? Końcówka świeża z listopada, hehe)

Chleb
poranny, wonny, świeży
brzuch mi rośnie
I ostatni, aby was nie zanudzić
Książę
z księżyca, nie lubił ludzi
jest samotny?

Więcej o haiku znajdziecie

oraz na google ; )

sobota, 30 października 2010

Kiedy spłynęło światło... refleksja #001

Na powitanie, krótka historia o tym, kiedy fotografia pojawiła się we mnie. Początek miał miejsce w ciemni, którą prowadził mój ojciec, jako nadworny fotograf zakładu produkującego maszyny do pisania, broń i inne niezwykle interesujące przedmioty. Pamiętam, jak jako kilkuletni dzieciak poddawałem się magii czerwonego światła, w którym pojawiały się obrazy zatopione w kuwetach, pamiętam również, że w ciemni nie było toalety a butelki wynosiliśmy do kontenera obok domu kultury. Tak, a potem zabrakło mojego osobistego instruktora, wielkie nic trwało do mniej więcej 17-go roku mojego oglądania świata.

Okres buntu i budowania światopoglądu. I wtedy, mimo blokady odnalazłem wielu mistrzów, a wśród nich jednego, który jak sadzę wywarł piętno na moim patrzeniu na świat. Był i jest nim S.I. Witkiewicz. O nim jeszcze napiszę. Potem wiele dni po ciemku i z aparatem na zmianę, w piwnicy, łazience, pokoju, miłe to wspomnienia. Potem studia fotograficzne (ITF), szukanie własnego stylu, techno zachwyty, budowanie bazy sprzętowej i początki drogi zawodowej. Wiele prób i dużo pułapek. Szukanie podobnych mi zapaleńców, którzy odkryliby fotografię w sobie. Znalazłem jednego, który jest mi bliski, choć dzieli nas nie tylko odległość. Myślę, że Karol ma światło i fotografię w sobie. W tym czasie uczyłem się koloru, pomagał mi Jerzy z którym również łączy mnie fotografia i mam nadzieję, że Jerzy jeszcze kiedyś zrobi gume.

Potem niestety znowu nic, komercja, robienie zdjęć, często nawet cykanie, fuj to są złe wspomnienia, ale dały podstawy jakiegoś warsztatu i pieniądze potrzebne na zakup materiałów i sprzętu. W tym czasie pojawiła się również szkoła gdzie przez wiele lat udało mi się nie zniechęcić kilku osób do robienia fotografii i myślę, że wśród nich jest kilka w których ta fotografia jest, pozdrawiam Kamila, Kingę, Martę, oraz innych anonimowych  moich słuchaczy.

W ostatnim okresie ujawnił się, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem Tomek, który ma w sobie fotografie i dzięki niemu ja odkrywam ją w sobie po raz kolejny. Dziękuję Baldi, dziękuję również Justynie, która dzielnie od wielu lat znosi moje fotograficzne ucieczki.

A reszty dowiecie się w następnych odcinkach ; )